Drogę
(do Jałty) przebyliśmy busem, w którym spotkaliśmy kilkoro polaków. To była chyba
najtrudniejsza podróż-niewielkim autobusem, wypchanym po brzegi, przegrzanym, wśród
kłócących się o każdy szczegół Ukrainek. Już na miejscu poszukaliśmy hotelu,
który okazał się być dla nas niespodzianką. Jego nazwa, sugerowała, że będzie
to miejsce, w którym obowiązują jakieś standardy. Okazało się jednak, że nawet
robaki nie mają w tym miejscu żadnych zasad i gonią się wśród gości hotelu po
nocnych stolikach… Był to najtańszy nocleg, więc nie mogliśmy narzekać. Szybko
wyruszyliśmy do portu, który znajdował się 5min od wspomnianego miejsca
noclegu. Stamtąd statkiem wybraliśmy się w rejs do Jaskółczego Gniazda i dalej
po wodach morskich, by podziwiać wybrzeże z tej drugiej strony. Po powrocie do
punktu wyjścia zjedliśmy posiłek, by nabrać sił na wycieczkę po mieście.
Nadmorski deptak w Jałcie
Ceny w
Jałcie są dużo wyższe, czyli mniej więcej takie jak nad Bałtykiem. Po dość
trudnej nocy, udaliśmy się do Symferopola. Jechaliśmy trolejbusem, który
pokonuje najdłuższą na świecie trasę. 2,5 godzinna podróż kosztowała nas
ok.5zł. W Symferopolu dotarliśmy na dworzec kolejowy, który jak wszystkie w
tamtych rejonach, jest po prostu piękny. Z tego miejsca, w godzinach
popołudniowych czekał na nas pociąg do Lwowa. Jest to najtańszy sposób przemieszczania
się po Ukrainie, stworzony na kształt rosyjskiej kolei transsyberyjskiej. By
podróż nie zdarła z nas skóry, ale także by dostarczyła nam niezapomnianych
wrażeń wybraliśmy opcję plac karty. Jest to miejsce na kuszetce w 50 osobowym
wagonie, na której spędziliśmy kolejnych 25 godzin. To doświadczenie jest
jednym z milej wspominanych przez nas w czasie całej podróży. Obserwowaliśmy
panujące tam zwyczaje, które były dla nas fascynujące. Prowadnik, który zbierał
nasze bilety, by oddać je nam wraz z pościelą, która przysługuje każdej osobie.
Tuż po starcie pasażerowie rozpakowywali swoje torby wyciągając z nich mnóstwo
jedzenia i napojów. Każdy był w każdym calu przygotowany do tej długiej
podróży. Nasze posiłki były skromne w porównaniu do pęt kiełbas i zakąsek
współtowarzyszy, ponieważ mieliśmy tylko kilkudniowy chleb i konserwy.
Ukraiński pociąg
Poznaliśmy tam wielu wspaniałych ludzi, z którymi wymienialiśmy poglądy
dotyczące zarówno Ukrainy jak i Polski. Po całodobowej podróży trudno było się
z nimi rozstawać. Dotarliśmy do Lwowa. Miasta, które wielu krajan darzy
ogromnym sentymentem, w którym wychowało się wielu znakomitych polaków. Mnie
ono od zawsze będzie kojarzyć się z ciepłą atmosferą, otwartością mieszkańców i
chałwą. Mięliśmy bardzo niewiele czasu na jego zwiedzenie. Zdążyliśmy tylko
zobaczyć lwowska Operę, Uniwersytet
Lwowski, Katedrę łacińską pw.NMP, a po spacerze starówką wybraliśmy się na
targowisko, na którym zaopatrzyliśmy się w chałwę i pamiątki z wyprawy.
Następnie wróciliśmy do hotelu, aby pogodzić się z wizją końca naszego pobytu w
tym pięknym miejscu, a także by wypocząć przed lotem powrotnym do Polski.
Pożegnanie ze Lwowem i Ukrainą
Ukraina
to kraj pełen tradycji, z którymi ścieramy się na każdym kroku. To także
doskonała, prosta kuchnia, która towarzyszyła nam każdego dnia pobytu.
Wspaniałe pierepiczki jedzone w Kijowie, czebureki kosztowane i oceniane przez
nas w każdym miejscu półwyspu krymskiego, samsy, czyli małe pieczone w ceramicznych
chlebach bułeczki, które jeszcze ciepłe trafiały w nasze ręce. We Lwowie
jedliśmy w Puzatej Chacie, restauracji, która oferuje szereg potraw z
ukraińskiego menu. Oczywiście
kosztowaliśmy takich dań jak pierogi czy barszcz ukraiński, które wszystkim kojarzą
się z tym krajem. Wszystko to popijaliśmy kwasem chlebowym. Należy zaznaczyć,
ze nie da się porównać go z tym, który kupujemy w Polsce w plastikowej butelce.
Tradycyjny, ukraiński jest wyśmienity. Nie odmawialiśmy sobie także pysznych
lokalnych win, czy piw- w rozsądnych ilościach. Nie można zapomnieć także o
lodach, które na stałe włączyły się w nasze deserowe wyjazdowe menu. Również
były wyśmienite.
Przez
swoją historię każde miasto ma niepowtarzalny charakter. Również w tym miejscu,
zależało nam na tym jak najwięcej zobaczyć ale także poszerzyć swoją wiedzę na temat kultury, ludzi i ich
obyczajów. Prawdę powiedziawszy nie było to trudne. Ukraińcy to ludzie bardzo
otwarci na Polaków, są życzliwi, pomocni i chętnie dzielą się opowieściami, a
sami też wielokrotnie są złaknieni informacji o życiu przyjezdnych. Dlatego
naprawdę warto odwiedzić to miejsce, by na własnej skórze przekonać się o jego
niezwykłości. Na pewno będziemy tam zawsze mile widziani.
Czas spędzony na Ukrainie miło wspominamy do dziś.
Na pewno tam wrócimy :)
Na pewno tam wrócimy :)
Już niedługo opublikujemy dokładny kosztorys naszej wyprawy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz