czwartek, 23 lutego 2017

Nowy adres - www.taniepodroze.info

Z przyjemnością informujemy, że zmieniamy adres naszego bloga. Od teraz nowe posty będą się pojawiać tylko w nowym miejscu. Zapraszamy:

www.taniepodroze.info

piątek, 3 lutego 2017

Recenzja HILTON GARDEN INN Kraków Airport

Coraz częściej korzystamy z usług hotelowych. Z racji zawodu jak również rekreacyjnie.  Niedawno mięliśmy przyjemność nocować w hotelu marki Hilton w Krakowie. W tej sieci hotelowej Nikodem posiada status Diamond, który daje wiele przywilejów związanych z noclegiem. 


Program Hilton HHonors 

Program lojalnościowy Hilton HHonors opiera się na zdobywaniu kolejnych poziomów w ramach lojalności wobec marki. Sprawdza się tu zasada, że im więcej nocy spędzimy w hotelach danej sieci, tym wyższy osiągniemy status. W naszym przypadku było nieco inaczej, ponieważ najwyższy status osiągnęliśmy w sieci Accor (Status Platynowy). Skorzystaliśmy z możliwości tzw. status match, dzięki któremu wysoki poziom w programie lojalnościowym Accor'a mogliśmy przełożyć na najwyższy status w sieci Hilton (czasami jest taka promocja, że działa to na zasadzie 1:1). 

Na stronie sieci znajduje się opis korzyści dotyczących poszczególnych poziomów - klik.
W naszym przypadku najważniejsze spośród wielu korzyści korzyści to darmowe śniadanie (dla posiadacza karty i jednego gościa), podniesienie standardu pokoju, darmowy internet oraz prezent powitalny. 

Jak powyższe punkty zostały zrealizowane w krakowskim hotelu możecie sprawdzić poniżej.


Hilton Garden Inn Kraków Airport 




Zameldowanie


Zameldowanie przebiegło bardzo sprawnie. Pani wyjaśniła wszelkie wątpliwości dotyczące parkingu. Znajduje się on obok hotelu i jest on współdzielony z krakowskim lotniskiem. Opłata za dobę to 24 zł, jest to chyba tak naprawdę jedyna opcja zaparkowania auta w okolicy, więc oczywiście z niej skorzystaliśmy. W recepcji przywitały nas ciastka "domowej roboty" w dwóch smakach- waniliowe i czekoladowe, które dla hotelowych gości są "prezentem powitalnym". Oczywiście chętnie skorzystaliśmy z tego poczęstunku i dobrze, ponieważ na drugi dzień podczas wymeldowania ciastek już nie było.  Dla nas waniliowe były numer jeden. 



Hol jest bardzo przestronny, można w nim poczytać prasę czy poczekać na taksówkę. Między windami a recepcją znajduje się także mały sklepik, w którym można zaopatrzyć się w produkty gaszące pragnienie czy głód, jak również w potrzebne przybory kosmetyczne czy higieniczne. Ceny oczywiście wyższe niż w sklepie, ale nie ma dramatu - piwo w cenie 8 zł. Można tam też skorzystać z czajnika czy mikrofalówki. W lodówkach dostępne są różnego rodzaju dania do przyrządzania na własną rękę. Ciekawa opcja, jeśli ktoś podczas nocnego transferu chciałby wrzucić na ruszt coś ciepłego. 


Bardzo przyjemne jest hotelowe lobby. Przestronne, ciekawie zaaranżowane, z dużą ilością wygodnych kanap czy rewelacyjnych foteli. Mimo ciągłego ruchu jest tam spokojnie i cicho, więc można popracować czy poczytać gazetę bądź zrelaksować się przed kominkiem.My niestety nie mieliśmy okazji skorzystać z tych przyjemności, ale może następnym razem się uda.


Pokój 

Otrzymaliśmy pokój z łóżkiem typu queen-size i rozkładaną sofą. Pokój był dość przestronny, czysty jednak dość wychłodzony. Z tym nie mogliśmy sobie trochę poradzić mimo prób nastawiania klimatyzacji. Bardzo przyjemny był wystrój pokoju. Klasyczne, stonowane kolory oraz co bardzo się nam podobało, zdjęcia Krakowa wiszące nad łóżkiem. 


W pokoju znajdował się duży telewizor z kanałami zarówno w języku polskim jak i w kilku językach obcych. Co ciekawe, istniała możliwość skorzystania z przeglądarki, wielu aplikacji czy gier. Dzięki temu można było np. włączyć film na YouTube. To plus, ponieważ kanały telewizyjne miewały jakieś zakłócenia. Równie problematyczny był Internet, ze względu na dość niską prędkość (z czym do tej pory w hotelach tej sieci się nie spotkaliśmy). 


W pokoju znajdowały się dwie butelki wody niegazowanej. Można też było przygotować sobie kawę czy herbatę. Co zawsze cieszy w hotelach Hilton to dobrej jakości zastawa, a nie żaden plastik czy papierowe kubeczki. 


Łóżko należy do tych bardziej średnio-twardych a nawet twardych, ale jest baaardzo wygodne. Mamy możliwość wyboru miękkości poduszki co jest sporym atutem. W szafie znajduje się też koc, gdyby ktoś potrzebował większej ilości ciepła, bądź dwóch osobnych kołder. Ogromnym atutem jest deska do prasowania w pokoju i żelazko. W tego typu hotelu, bezpośrednio sąsiadującym z lotniskiem to rzecz prawie niezbędna, więc hotel wyszedł naprzeciw tego typu potrzebom. 
Jednak żeby nie było zbyt idealnie... szukałam wszędzie i długo i nie znalazłam - szlafroka i kapci... A szukałam, ponieważ się ich spodziewałam ;) Oglądałam wcześniej zdjęcia zamieszczone w Internecie i widziałam, że są na wyposażeniu pokoi. Może akurat mięliśmy pecha. A szkoda, bo kolejnego dnia nocowaliśmy w konkurencyjnym hotelu niższym rangą i w nim takież przedmioty się znajdowały. 
Niestety nie otrzymaliśmy upgrade do wyższego pokoju, więc nie potrafię powiedzieć czy to kwestia standardu czy przypadku. Również nie otrzymaliśmy prezentu powitalnego. Także nie wiemy dlaczego. ;) Generalnie w hotelu panowało zamieszanie związane z kilkoma, jak się nie mylę, konferencjami, więc może to było przyczyną. Z drugiej jednak strony- to chyba na porządku dziennym tego rodzaju hotelu, także może coś innego stanęło na przeszkodzie.



W łazience znajdowały się 4 ręczniki oraz zestaw kosmetyków. Niestety, przez cały przekrój naszych wizyt w tej sieci widzimy, że zarówno pojemność jak i ogólna ilość tych kosmetyków ulega zmniejszeniu. Niestety dla dwóch osób, tak dużych jak my ;), jeden mały żel pod prysznic to mało. Również, jeśli chodzi o szampon - na moje długie włosy wystarcza "na styk", Nikodem niech się sam o siebie martwi ;) Ponadto wśród kosmetyków są także balsam do ciała, mydło i odżywka do włosów. Na plus to, że są one dobrej jakości i pięknie pachną. 



W naszym pokoju mięliśmy wannę z zasłonką do prysznica. Bardzo dobra regulacja ciśnienia oraz temperatury wody dzięki precyzyjnym pokrętłom. Łazienka bardzo czysta, dość przestronna. Była wychłodzona tak, jak pokój, jednak włączyliśmy grzejnik co szybko naprawiło problem. Mankamentem mogą być drzwi, których nie da się pozostawić otwartych, ponieważ  są mocno dociążone. To utrudnia wietrzenie łazienki po kąpieli. 


Śniadanie
Z usług restauracji korzystaliśmy wyłącznie w trakcie śniadania. Obsługa bardzo przyjemna, pomocna i dobrze zorientowana. Wszystko ładnie podane, świeże. Wybór dań na ciepło był dość spory. Mamy do wyboru jajecznicę, boczek, kiełbasę białą i parówki, fasolkę i pieczone pomidory. 
Ponadto możemy zamówić potrawy jajeczne takie jak omlet czy jajka sadzone, gofry oraz naleśniki, które zostaną nam podane do stolika.



Pozostały wybór dość standardowy - cztery rodzaje sera, trzy szynki, pasztet i ryba. Weganie czy wegetarianie mieliby problem przy wyborze czegoś dla siebie. Alternatywą mogą być płatki śniadaniowe oraz szeroki wybór nasion i suszonych owoców. Nie wiem tylko czy mamy możliwość wyboru mleka innego niż krowie, bo tego nie sprawdzałam.



Standardowo możemy skorzystać z bufetu sałatkowego, świeżych warzyw, owoców czy koktajlu owocowego. Słodkości było sporo. Różnego rodzaju ciastka francuskie, babeczki czy ciasta. Równie szeroki był wybór pieczywa.


Powyżej naruszone już śniadanie Nikodema. ;)

Jeśli chodzi o napoje to jest zarówno woda z cytryną jak i trzy rodzaje soków (pomarańczowy, z czarnej porzeczki i jabłkowy). Można napić się też kawy z ekspresu czy herbaty. Uwaga od Nikodema - minusem było także mleko w proszku w ekspresie do kawy zamiast prawdziwego mleka. Niestety taka sytuacja ma miejsce w wielu hotelach, a psuje to dość znacząco smak kawy.



Kremówka na śniadanie miło nas zaskoczyła ;)

Cena śniadania jest dość wysoka (50 zł), jednak asortyment całkiem przyjemny. Może wolałabym szerszy wybór warzyw czy owoców. Brakowało mi także większego asortymentu jeśli chodzi o białe sery. 

Podsumowując...
W hotelu nocowaliśmy za 10.000 punktów. Niestety nie wszystkie założenia programu lojalnościowego zostały spełnione, ale też nie zgłaszaliśmy ich. Hotel utrzymuje wysoki standard. Obsługa bardzo uprzejma i sympatyczna. Mimo kilku minusów, z którymi się zetknęliśmy z przyjemnością wrócimy do tego hotelu ponownie. :)

piątek, 20 stycznia 2017

Wietnam - informacje praktyczne

Wietnam... Jaka jest pierwsza Wasza myśl związana z tym krajem? Kiedy postanowiliśmy polecieć do tego kraju i opowiedzieliśmy o tym naszym bliskim widzieliśmy zdziwienie i pewną niepewność w ich oczach. Podróż poślubna w Wietnamie?! Na takie "wydarzenie" bardziej pasowała by jakaś Dominikana, Majorka, Las Vegas, Palmas czy inne Gran Canarie. A my tu jakiś Wietnam... Koniec Świata prawie!
Nikt poza nami  nie był zadowolony. Po pierwsze, podróż poślubna miała miejsce w czasie, kiedy to powinniśmy być zajęci pracą (znalezieniem jej i aktywną realizacją powierzonych zadań). Pracy nie mamy do tej pory (ehh, ten przekorny los!) a wyjazd wspominamy wspaniale.  Po drugie, jak wspomniałam wyżej, było to związane z samym faktem wyboru takiej destynacji. Wietnam to kraj, który kojarzy się bezpośrednio z wojną. Miała ona miejsce wcale nie tak dawno, ponieważ są miejsca, w których jej ślady są wciąż widoczne. Do tej pory zabrania się przemierzania dżungli bez przewodnika, ze względu na zagrożenie wybuchem min. Amerykanie nie mają w tym kraju łatwo. Poza tym, są miejsca, w których turysta jest wciąż dziwnym zjawiskiem. Nawet bardzo dziwnym, szczególnie, gdy jest dwumetrowy. Choć śmiałości do robienia sobie z owym dziwadłem zdjęć, tubylcy nie mają, jak miało to miejsce w Indonezji. Generalnie Indonezja to kraj znacznie bardziej turystyczny i łatwiejszy do podróżowania. Przede wszystkim jeśli chodzi o porozumiewanie się z mieszkańcami. W Wietnamie po angielsku można się "dogadać" w hotelach i kawiarniach czy barach, jednak tylko sieciówkowych. Częściej przyda nam się język migowy.
Jednak zanim przyjdzie nam się o cokolwiek wykłócić czy wyprosić, wypadało by się w miarę sprawnie do tego kraju dostać.

Naszą podróż poślubną zaczęliśmy planować w marcu. Jest to bardzo dobry czas, ponieważ linie lotnicze oferują wówczas ciekawe promocje. Jak co roku trwa istna "bitwa" o pasażera linii Qatar Airways oraz Emirates Airline Dobrze, że owa rywalizacja ma miejsce, gdyż mamy możliwość naprawdę bardzo szerokiego wyboru miejsc docelowych. Początkowo myśleliśmy o Indonezji, w której się zakochałam, ale z drugiej strony ciągnęło nas do nowego. W Tajlandii odstraszała nas pora deszczowa, która we wrześniu panuje w tym rejonie. Podobnie sytuacja wygląda na Filipinach. Został nam zatem Wietnam, który dodatkowo był najtańszy. Wybór był oczywisty.



Samolot
Lot z Warszawy do Hanoi przez Dohę i Bangkok kosztował nas 1399 zł za osobę w dwie strony. Podróż trwała niespełna 18 godzin, łącznie z przesiadkami. Samolot, którym lecieliśmy oferował system rozrywki, co znacząco umilało podróż. Nikodem zakochał się w kamerkach umieszczonych na ogonie, podwoziu i czole samolotu, z których obraz można było na bieżąco śledzić na ekranie. Musiał on widzieć więcej niż ja, ponieważ był zafascynowany tym przez całą, ponad 6-cio godzinną drogę z Bangkoku. Mi znudziło się po kilku minutach... Wolałam przyłożyć głowę do poduszki i spać. Linie lotnicze zapewniają na czas trwania podróży pakiet, w którego skład wchodzą poduszka, koc oraz dodatkowe akcesoria (szczoteczka, zatyczki do uszu, skarpetki, itp.). Ponadto całkiem przyzwoite wyżywienie i darmowe napoje (bez- oraz alkoholowe). 
Po kraju poruszaliśmy się również drogą powietrzną. Jakże inaczej - zawsze lubimy być ponad chmurami ;) Korzystaliśmy z usług narodowego przewoźnika, jakim jest  Vietnam Airlines. Do przebycia mieliśmy ponad 800 km (Hoi Ann - Danang). Podróż autobusem czy pociągiem była tańsza, jednak przy krótkim czasie, jakim dysponowaliśmy skorzystanie z tego rodzaju środków transportu byłoby ryzykowne. Lot w dwie strony kosztował nas około 150 zł za osobę. Autokar na tej trasie kosztuje niewiele mniej, jednak czas dotarcia na miejsce jest znacznie krótszy.
Na rynku Wietnamskich przelotów funkcjonuje także VietJet Airlines. Ceny są niskie, jednak należy doliczyć do nich cenę za bagaż, przez co nie wybieraliśmy ich usług. Z dużym plecakiem cena przewyższała ofertę lokalnego przewoźnika.

Autobusy
 Mięliśmy też okazję na własnej skórze przekonać się jak działa rynek usług naziemnych. Ze stolicy do słynnej zatoki Ha Long postanowiliśmy pojechać autobusem. Bilet nie był drogi, ponieważ ok. 130 km pokonaliśmy za ok 20 zł. Nie jest źle. Przewidywany czas przejazdu - 3 godziny. Ok, jest to do zaakceptowania. Jak na tamtejsze warunki.... Jak bardzo cieszyliśmy się, że nie mieliśmy niczego zaplanowanego tego dnia... podróż trwała ponad 6 godzin!! 
Należy pamiętać, że w krajach azjatyckich zmierzch zapada dość szybko. W Wietnamie prawie punktualnie o 18 robi się ciemno. Choć to dziwne, po 17 wciąż jest pięknie i słonecznie, jednak chwilę później jest po prostu ciemno. I niezbyt przyjemnie, ponieważ poza centrami miast nie ma ulicznego oświetlenia, a chodniki w ogóle nie istnieją.
Do dworca autobusowego w stolicy (obsługującego dalsze trasy) dostaliśmy się autobusem podmiejskim. Koszt przejazdu to 1,5 tys VND za osobę (ok. 30 groszy przy obecnym kursie równym 0,00018). Przejazd autobusem z lotniska do centrum to już kwota 4 tys VND, czyli niespełna 80 groszy... Ceny komunikacji miejskiej są stałe- niezależne od narodowości ;) dlatego są tak niskie. Ceny za przejazd komunikacją miejską są widoczne na szybach pojazdów. Komunikacja miejska, którą jest w stanie ogarnąć turysta funkcjonuje tylko w stolicy.



W Danang oraz Halong podjęliśmy próbę poruszania się tym rodzajem transportu. Niestety, informacje o trasach i numerach interesujących nas busów, które znaleźliśmy w internecie w ogóle się nam nie przydały. Busy często zmieniają trasę. Po angielsku nie mówi nikt, więc nikt nam nie wytłumaczy przyczyny oraz miejsca nowego postoju. Za to taksówkarze wytłumaczą nam wszystko. Nie wiem jak oni to robią, ale ostatecznie zawsze przekonują nas, że nie mamy innego wyjścia i wybieramy ich usługi...

Taxi 
Między miastami położonymi w niewielkiej odległości od siebie poruszaliśmy się taksówkami. Chyba, że odległość była większa niż 25 km, wówczas decydowaliśmy się na autobusy. W zasadzie, taka sytuacja była jednorazowa i wspomniana powyżej. Poza tym zdawaliśmy się na taxi. W Wietnamie im mniejsza taksówka tym niższy koszt przejazdu, dlatego też nie należy się poddawać i pozostawać przy swoim wybranym samochodzie, bo inni kierowcy, z większych aut, będą nas przekonywać, że to małe nas na pewno nie dowiezie... ;) Cena początkowa jak i za każdy kilometr jest różna i zależy także od miasta. W stolicy taki rodzaj przemieszczania się był tańszy, niż w pozostałych miastach, które odwiedziliśmy. Za to w pozostałych miastach nie mięliśmy innego wyjścia. Dokładnych cen za przejazd nie pamiętamy, przyznajemy się, jednak mniej więcej ceny zbliżone są do tych w Polsce. Największym plusem taksówek jest klimatyzacja. To w tak gorących krajach naprawdę cudowny wynalazek.

 Taxi zdjęcia nie mamy - tu widoczne na drugim planie. Niemniej jednak na pierwszy rzut oka wiać, jaki rodzaj transportu zdominował wietnamskie drogi.. ;)

Żywność - ceny
Po pierwsze, należy ustalić na czym nam zależy. Czy chcemy po prostu napełnić puste brzuszki i uciekać, czy delektować się jedzeniem i atmosferą i chwilę odpocząć. Jeśli to pierwsze, to można zdecydować się na uliczne jedzenie, bądź niewielkie budki odwiedzane przez lokalnych. Prawdę powiedziawszy... nas zapachy odstraszały. Naczytaliśmy się, że jedzenie w takich przybytkach jest najlepsze, że najsmaczniejsze i najtańsze. Jednak, co zrobić jeśli po prostu zapach stwarza barierę nie do przekroczenia? My nie oszczędzaliśmy aż tak bardzo i zdecydowaliśmy się na miejsca ciut bardziej wyglądające na restauracje. Nie ukrywamy, że często stołowaliśmy się w hotelach. Szczególnie po zmianach miejsc pobytu - w niektórych miejscach trudno było znaleźć otwarty po 18 bar. Więcej co i gdzie napiszemy przy omawianiu poszczególnych, odwiedzonych przez nas miast. Ceny są różne. Bardzo tanie są wszelkiej maści napoje w restauracjach. Piwo lokalne jest tanie, importowane droższe. Najtańsze jest to "pędzone" przez mieszkańców. Z wybieranych przez nas potraw większość stanowił ryż/makaron z kurczakiem/wołowiną/krewetkami. Ceny drobiu, wołowiny i owoców morza nie różnią się od siebie znacząco. Zazwyczaj ryż czy makaron kosztował nas od 100 do  140 tys. VND, czyli od 18 do 25 złotych. Zatem wcale nie tak tanio. Musimy się jednak liczyć z faktem, że jeśli nie mówimy po wietnamsku, to trudno nam będzie znaleźć coś w niskiej cenie. Generalnie 50 zł to cena za obiad dla dwóch osób  (dwa posiłki plus dwa napoje).
O cenach noclegów będziemy pisać na bieżąco przy omawianych przez nas miastach.





Kiedy pojechać
Wietnam można podzielić na północny i południowy. My odwiedziliśmy ten północny, w którym od kwietnia do października trwa pora sucha, innymi słowy lato. Mówi się też, że w Wietnamie północnym pory roku odpowiadają znanym nam. W górach panuje czasami temperatura bliska 0. Ale musielibyśmy wejść bardzo wysoko by poczuć chłód ;) W tym kraju znacznie częściej spotkamy się z tropikalnymi warunkami. Choć my byliśmy tam w połowie września i już zaczęły pojawiać się dni deszczowe w stolicy. W Danang, który znajduje się w połowie tego kraju również panowała przyjemna pogoda. W dniu przylotu spotkaliśmy się z ogromną ulewą, która trwała do następnego dnia.  Później jednak towarzyszyło nam już bezchmurne niebo i słońce. Temperatura, która panowała w Wietnamie to około 30 kilku do 40 stopni. Wilgotność, która panuje w tym kraju jest jednak na tyle wysoka, że temperatury te odczuwa się znacznie dotkliwiej. Wręcz niekiedy męcząco... Czasami ma się wrażenie, że trudno złapać powietrze. Wietnam południowy dzieli się na porę suchą i deszczową i są one wymienne z tymi w części północnej.



Co zabrać i o czym pamiętać?  
Na pewno należy zabrać kilka przewiewnych i oddychających koszulek. Przyda się coś, co zakryje nam ramiona i głowę. Choć słońce często chowa się za chmurami, to nie znaczy, że nie zrobi nam krzywdy. Wystarczy spojrzeć na mieszkańców - oni zawsze pamiętają o ochronie przed słońcem nosząc obszerne kapelusze. Dziwił nas widok kobiet poruszających się na motorach ubranych w kombinezony chroniący prawie każdy centymetr ciała. Po czasie zrozumieliśmy jednak jak ważna jest ochrona skóry przed słońcem. Jeśli ma się je na co dzień- szkoda wydawać fortunę na kremy z filtrem.



 Poza tym coś ciepłego (bluza, polar, sweterek) przyda się nam na podróże samolotem czy czas koczowania na lotnisku, gdzie działa klimatyzacja. Mały plecak, który będziemy ze sobą zabierać na wyprawy zarówno w mieście jak i gdzieś dalej, a w nim - płaszcze foliowe przeciwdeszczowe- koniecznie, bardzo przydatne, woda mineralna pod ręką również. Przy wysokiej wilgotności nie odczuwa się pragnienia, a w tak wysokich temperaturach szybko można się odwodnić. Spray na komary opłaca się kupić na miejscu. Myśmy mięli jeszcze zapas z Indonezji. Żel antybakteryjny w Wietnamie na pewno się sprawdzi. Jeśli chodzi o apteczkę - przydadzą się z pewnością wapno (kilka razy coś mnie ukąsiło i sprawdziło się idealnie), środki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe zawsze zabieramy ze sobą (aspiryna i ibuprom), podobnie jak coś na gardło, na problemy żołądkowe i lokomocyjne, plastry i wodę utlenioną w żelu. Chyba nic innego co jest konieczne na ten moment nie przychodzi mi do głowy. 
Szczepienia, które wykonaliśmy na wyjazd do Indonezji są wciąż aktualne. Polecamy zatem zaszczepić się na WZW A, tężec, błonicę, oraz dur brzuszny. 
Aby móc podróżować po Wietnamie konieczna jest aktualna wiza. My dwa tygodnie przed wylotem postaraliśmy się o promesę wizową. W internecie łatwo jest znaleźć biura specjalizujące się w pośrednictwie, które zrobią za nas prawie całą robotę. Wystarczy skan paszportu i wpłata ok. 70 zł. Z promesą wizową, którą otrzymujemy z powyższego biura lecimy do Wietnamu. Tam na lotnisku musimy ubiegać się w specjalnym okienku o wizę. Kilka minut i już pełnoprawnie możemy przebywać na terytorium kraju. Sama wiza to koszt 25$. 
Mamy nadzieję, że powyższe informację są dla Was przydatne. Być może kolejne posty również zachęcą Was do podróży do tego niezwykłego kraju.