Witajcie!
Jakiś czas
temu pojawił się na naszym blogu wpis z propozycją atrakcyjnego wyjazdu do
Barcelony. Wspomnieliśmy wówczas o tym, że przedstawimy Wam dokładniejszy zarys
naszego pobytu, z informacjami, które z pewnością będą dla Was przydatne.
Nareszcie się zmobilizowaliśmy i chcemy Wam dziś zdać relację z naszego pobytu
w Barcelonie (dłuższą, niż ta, którą mogliście zobaczyć w Gazecie Studenckiej
;) ). Podpowiemy Wam jak zorganizować
wyjazd, żeby wyniósł nas jak najtaniej, co warto zobaczyć w tym wspaniałym,
hiszpańskim mieście i oczywiście pojawi się kilka słów dotyczących środków
komunikacji.
Zacznijmy może od konkretów. Pomysł naszego wyjazdu do
Barcelony pojawił się już dawno, natomiast jego realizacja wówczas, była bardzo
kosztowna- wypad dwóch osób w takie miejsce, to nie ukrywajmy-spory wydatek.
Również jeśli chodzi o bilety lotnicze było nie za ciekawie, bo lot w obie
strony kształtował się na około 600zł. Na szczęście w okolicach kwietnia Wizz
Air zaskoczył nas świetną ofertą przelotów do Barcelony i za lot w obie strony
zapłaciliśmy ok. 250zł. To już znacznie zredukowało nasze koszty. Jak wiadomo,
w takim miejscu jak Barcelona ceny noclegów nie są zachęcające, za dwie noce
dla dwóch osób zapłacimy co najmniej 450zł. Co zrobić, żeby tego uniknąć? Wystarczy zabrać
paczkę znajomych! Gwarantujemy Wam z własnego doświadczenia, że nie tylko
koszty noclegów unikną obniżeniu, ale z pewnością wzrośnie satysfakcja z
wyjazdu i ilość wspaniałych wspomnień. Idąc tym tropem Barcelonę odwiedziliśmy
w osiem osób i tyle też nas było w pokoju. Tanie noclegi oferują zazwyczaj
hostele, które w swojej ofercie mają najtańszą opcję – łóżko w pokoju
wieloosobowym. Z takiej właśnie opcji skorzystaliśmy, dzięki czemu mięliśmy cały
pokój dla siebie. Za nocleg ze
śniadaniem zapłaciliśmy 11Euro.
Fragment naszego hostelowego pokoju
Śniadania w Hiszpanii jedzone są raczej na
słodko- każdy produkt był słodki. Chleb, muffiny, ciasteczka, kawa, wszystko
było słodkie. Raczej dla formalności mięliśmy dwa rodzaje szynki i żółty
ser. Ale komu miałoby przeszkadzać takie
słodkie rozpoczęcie dnia? Dla nas to był plus ;) To bardzo typowe dla kuchni
hiszpańskiej, słodki początek- kawa i ciastko. Następnie lunch w południowych
godzinach i późne kolacje. Ceny w
restauracjach są raczej wysokie, ale kiedy tylko poszukamy znajdziemy coś
atrakcyjnego. Jak wszędzie, nie należy szukać w centrum, na najbardziej
ruchliwych ulicach, czy przy samej plaży. Tam ceny, w barach, sklepach czy na
stoiskach są bardzo wysokie. Ale kiedy tylko odejdziemy kawałek wąskimi,
pięknymi uliczkami Barcelony trafimy nie tylko na niedrogie tortille (od 3euro
za spory placek), ale także na dobrze znanego nam Lidla i Carrefour’a, które
oferują również znane nam produkty w zbliżonych cenach. Tam warto jest robić
zakupy.
Szynka iberyjska- widywana w każdym hiszpańskim sklepie
Hiszpania obfituje w różne
gatunki wina, które są bardzo smaczne i niedrogie ( smaczne trunki otrzymamy
już za 8zł), wybór piw jest niewielki, mocniejsze alkohole są już nieco
droższe. Często na sklepowych półkach możemy spotkać absynt w śmiesznych
kolorowych buteleczkach z trupią czaszką, czy innymi dziwnymi obrazkami. W niewielkich sklepikach można dostać lokalne
produkty, nas niezwykle cieszyły lody, które były bardzo tanie i zajadaliśmy
się nimi cały weekend. Za 6-cio pak lodów płacimy niecałe euro. Jak na studentów przystało raczej nie
jadaliśmy w restauracjach, które serwują dania w cenach od 15 euro wzwyż (nawet
do 60…). W marketach kupowaliśmy sobie bułki, serki i inne tego typu rzeczy,
przez co wyżywienie wyniosło nas nie więcej niż w naszym kraju. W Hiszpanii
jada się głównie owoce morza, warzywa czy owoce. Kuchnia jest lekka, smaczna i
zdrowa. Może nie wiemy tego bezpośrednio
z tego słonecznego kraju, a z przepisów, które odwzorowujemy w naszych polskich
kuchniach. Obiecujemy, że niedługo na blogu zaczną się pojawiać potrawy z
krajów, w których bywamy, odwzorowane z oryginalnych, zdobywanych od
mieszkańców przepisów.
Plaza de España
Jednak wracając do naszej podróży… Z
lotniska dojeżdżamy autobusem miejskim i do centrum z Plaza de España
dojeżdżamy metrem. Już w tym przesiadkowym miejscu mamy do czynienia z pięknymi
zabytkami, z typową dla tego miasta zabudową.
Wszystko robi na nas ogromne wrażenie i już do samego końca wyjazdu nie
możemy przestać się dziwić. Na każdym kroku znajdujemy coś, co nas zachwyca,
zadziwia, śmieszy czy bulwersuje. Taki jest ten kraj- pełen kontrastów. Każdy
znajdzie w nim coś dla siebie. Nam podobało się wszystko, może poza cenami
komunikacji miejskiej ;) Chociaż postarajmy się spojrzeć na to z innej strony,
a mianowicie… Najciekawszą opcją biletową jest T-10. Jest to bilet na 10
przejazdów-metrem, autobusami, tramwajami, kolejkami. Jeden przejazd jest ważny
75minut, w ciągu których możemy się przesiadać na różne rodzaje środków
transportu, ponadto jest do wykorzystania nawet przez 10 osób. Bilet pojedynczy
kosztuje 2 euro, natomiast T10 to koszt 9,80euro (tak więc koszt pojedynczego
biletu to 0,98€). Przeliczając na naszą walutę, koszt tego karnetu to ponad
40zł… Jednak trzeba pamiętać, ze jest to bilet bez zniżki studenckiej, czyli tzw.
bilet normalny. Godzinny bilet normalny na komunikację miejską w Poznaniu
kosztuje 4,40zł. Jak widzimy jest to nawet drożej niż w Barcelonie.
Stacja metra
Możemy już
skończyć wywody dotyczące biletów i przejść do celów ich zwiedzania a więc
poruszania się po centrum. Nam były one właśnie potrzebne głównie w celach
transportu hostel-centrum. W centrum
natomiast poruszamy się już dreptając na własnych nogach, ponieważ wszystko, co
nas interesuje znajduje się w miarę blisko siebie. Jak wcześniej wspomniałam
pierwsze warte uwagi miejsce, to Plaza de España, jeden z głównych placów w
Barcelonie, przy którym znajduje się przepiękne Muzeum Sztuki Katalońskiej, fontanna wzniesiona wg projektu Josepa Marii Jujola, z rzeźbami
Miquela Blaya, Wieże Weneckie, oraz Arenas de Barcelona - dawna arena walk byków, wzniesiona w 1900 w stylu
mauretańskim, obecnie zaadaptowana na centrum handlowe.
Plaza de España, w tle widzimy dawną arenę walk byków
Przemieszczając się w
głąb miasta napotykamy na co raz więcej przepięknych budowli, stykamy się z
charakterystycznymi dla Hiszpanii budynkami-kamieniczkami z mnóstwem balkoników
pozasłanianych barwnymi markizami i niewielkimi sklepami na parterze,
zachęcającymi wystawionymi na zewnątrz towarami. Idąc wzdłuż nich docieramy do Plaça de Catalunya (Plac
Kataloński), skąd najbardziej ruchliwą ulicą w mieście- Las Ramblas spieszymy
gotowi na czekające na nas wrażenia.
Pierwszy postój-Katedra Świętej Eulalii,
gotycki kościół budowany w okresie XIII - XV w., w którym znajduje się
siedziba archidiecezji barcelońskiej. Równie zachwycającym był gotycki kościół Santa Maria del Mar, z XIV wieku,
który był wielokrotnie modyfikowany, obecnie zachwyca pięknym wnętrzem. Tak
niepozorna z zewnątrz budowla zaskakuje ogromnym, przestronnym i strzelistym
wnętrzem. Nam udało się trafić na koncert dziecięcej orkiestry, który zrobił na
nas niesamowite wrażenie. Dźwięki instrumentów rozchodziły się po wnętrzu ze
wzmocnioną siłą, wręcz przenikały będących w świątyni ludzi. Było to
niezapomniane przeżycie, wzruszające, trafiające w samo sedno wrażliwości.
Chciałoby się po prostu tam utkwić na kolejne godziny, słuchać i po prostu
zapomnieć o wszystkim, co dzieje się poza grubymi, kamiennymi murami.
Fasada Katedry Świętej Eulalii
Wnętrze Kościoła Santa Maria del Mar
Jednak
nam trzeba było ruszać w dalszą drogę, bo przecież był to początek naszej
wyprawy. Poruszając się ruchliwymi ulicami miasta natrafiliśmy na dworzec
kolejowy Estacio de França, drugi co do wielkości w mieście. Następnie
ruszyliśmy na plażę, gdzie po długim dniu wsłuchaliśmy się w relaksujący i
kojący szum fal. Chłodny wiatr wiejący od morza wygonił nas jednak do hostelu. Wypoczęci
i szczęśliwi, wyruszyliśmy sprawdzić co nowego przyniesie nam kolejny dzień.
Pogoda była bardziej łaskawa i piątkowe chmury rozmyły się wraz z nadejściem
południa. Pierwszym punktem naszego zwiedzania był Park Guel, z którego słynie
Barcelona. Jest to duży ogród zaprojektowany przez katalońskiego architekta Antonio
Gaudíego, w którym znajduje się wiele elementów architektonicznych
jak „teatr grecki” czyli taras nad
pawilonem kolumnowym, opasany ławką, która widnieje na większości widokówek,
oraz na której każdy obowiązkowo musiał zrobić sobie zdjęcie, my także ;)
W parku spędziliśmy dobre dwie godziny. Jest to przepiękne i wyjątkowe miejsce. Pełne dziwnych budowli, roślinności i kolorowych papug i gołębi. A także ludzi. Na każdym kroku spotykamy przebierańców i sprzedawców, którzy oferują różne błyskotki, często uciekając przed policją, która kończy ich nielegalne działania. Z parku dość długą, jednak przyjemną trasą możemy się dostać do rozsławionego kościoła Santa Maria- Świątynia Pokutna Świętej Rodziny – secesyjny kościół o statusie bazyliki mniejszej, uważany za główne osiągnięcie projektanta Antoniego Gaudíego. Jest to bardzo charakterystyczna budowla ze względu na ilość stylów, według których jest budowana. Od 1882 roku jest wciąż rozbudowywana o kolejne świątynie (koszy biletu wstępu to 12€).
Kościół Sagrada Familia
Z tego miejsca
udaliśmy się ponownie na plażę i idąc promenadą dotarliśmy do portu, o którym
mówi się, że jest jednym z najpiękniejszych portów Morza Śródziemnego. Kompleks
portowy (Port Vell, port przeładunkowy Barcelona Free Port i port komercyjny)
jest tłumnie odwiedzanym miejscem, Zlokalizowano tutaj najwspanialsze w Europie
oceanarium oraz kompleks sklepów, restauracji i kin. Ostatniego dnia
zobaczyliśmy stadion Camp Nou, mimo, że nie wszyscy jesteśmy fanatykami piłki
nożnej, jest to miejsce, które przyjeżdżając do Barcelony po prostu trzeba
zobaczyć.
Najwięcej czasu spędziliśmy w dzielnicy Barri Gotic, czyli średniowiecznej dzielnicy, która należy do centrum Starego Miasta. To miejsce magiczne, piękne i niewątpliwie romantyczne. Wąskie, długie uliczki złożone pod pnącymi się w górę zdobionymi kamienicami są idealne do tego by błądzić między nimi zapominając o upływającym czasie. Chodząc po tej dzielnicy, szczególnie wieczorem, poczujemy się jak w filmie, na chwilę cofniemy się w przeszłość. Najbardziej charakterystycznym elementem jest Carrer del Bisbe. To nad nim rozpościera się charakterystyczne, pięknie zdobione przejście z rezydencji prezydenta Generalitat de Catalunya, do Pałacu Generalitat (Generalitat de Catalunya to rząd Katalonii w języku katalońskim).
W niedzielę odbywały się
drzwi otwarte Gran Teatre del Liceu, potocznie Liceu, czyli teatru
operowego. Całkowicie za darmo mieliśmy możliwość zobaczenia wielu sal tego
budynku, które są zdobione pięknymi złoceniami, kryształowymi żyrandolami, a
wszystko utrzymane jest w klasycznym, bogatym stylu. Udało nam się także trafić
na występ jednego z tenorów.
Właściwie to wszystko, zdążyliśmy zobaczyć w
niecały weekend. Uważamy, że idealnie zagospodarowaliśmy nasz czas, a przez to,
że opracowaliśmy sobie wcześniej trasę zwiedzania zaoszczędziliśmy czasu na
błądzeniu po mieście. Jedynym problemem, który napotykamy w Barcelonie to brak
miejskich toalet… Może to wydawać Wam się śmieszne, że o tym wspominamy, ale
kiedy cały dzień chodzimy po mieście, to prędzej czy później dopadnie nas chęć
skorzystania z toalety. O ile jesteśmy blisko plaży to mamy tam porozstawiane
toalety ( podobne do naszych Toi-Toi ;) ). Jeżeli jednak jest późno, czy
jesteśmy dalej w centrum, warto skorzystać z możliwości i uprzejmości panów
pilnujących parkingu, który bez żadnego sprzeciwu udostępnią nam wc na terenie.
A trzeba przyznać, że nam niejednokrotnie uratowało to… życie ;).
Ufff… chyba dość wyczerpująco opisaliśmy
Wam naszą podróż. Mamy nadzieję, że dostarczyliśmy Wam wiele ciekawych i
przydatnych informacji. Warto podkreślić, że Barcelona to nie tylko chodzenie po
mieście, zwiedzanie i plażowanie. Dla zakupoholików mamy dobrą wiadomość. W
Barcelonie natkniemy się na Primarka, w którym zrobiliśmy spore zakupy, za
niewielką cenę ;) Dla wielbicieli nocnego życia w późnych wieczornych godzinach
(po 23) rozpoczyna się maraton imprez. Wszystkie kluby otwierają się chętne na
spragnionych tańca i przygód. Kilka osób z naszego wyjazdu skorzystało z tego,
co oferują hiszpańskie kluby i wróciło nad ranem pod wielkim wrażeniem, tak
więc polecamy. ;) Hiszpanie, to ludzie bardzo otwarci, radośni i przyjaźnie
nastawieni do obcokrajowców. Barcelona to miejsce, w którym łatwo się zakochać.
Ma swój niepowtarzalny klimat, do którego chce się wracać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz