środa, 29 maja 2013

Wspomnienie Barcelony...

Witajcie!  

Jakiś czas temu pojawił się na naszym blogu wpis z propozycją atrakcyjnego wyjazdu do Barcelony. Wspomnieliśmy wówczas o tym, że przedstawimy Wam dokładniejszy zarys naszego pobytu, z informacjami, które z pewnością będą dla Was przydatne. Nareszcie się zmobilizowaliśmy i chcemy Wam dziś zdać relację z naszego pobytu w Barcelonie (dłuższą, niż ta, którą mogliście zobaczyć w Gazecie Studenckiej ;) ).  Podpowiemy Wam jak zorganizować wyjazd, żeby wyniósł nas jak najtaniej, co warto zobaczyć w tym wspaniałym, hiszpańskim mieście i oczywiście pojawi się kilka słów dotyczących środków komunikacji.

Zacznijmy może od konkretów. Pomysł naszego wyjazdu do Barcelony pojawił się już dawno, natomiast jego realizacja wówczas, była bardzo kosztowna- wypad dwóch osób w takie miejsce, to nie ukrywajmy-spory wydatek. Również jeśli chodzi o bilety lotnicze było nie za ciekawie, bo lot w obie strony kształtował się na około 600zł. Na szczęście w okolicach kwietnia Wizz Air zaskoczył nas świetną ofertą przelotów do Barcelony i za lot w obie strony zapłaciliśmy ok. 250zł. To już znacznie zredukowało nasze koszty. Jak wiadomo, w takim miejscu jak Barcelona ceny noclegów nie są zachęcające, za dwie noce dla dwóch osób zapłacimy co najmniej 450zł.  Co zrobić, żeby tego uniknąć? Wystarczy zabrać paczkę znajomych! Gwarantujemy Wam z własnego doświadczenia, że nie tylko koszty noclegów unikną obniżeniu, ale z pewnością wzrośnie satysfakcja z wyjazdu i ilość wspaniałych wspomnień. Idąc tym tropem Barcelonę odwiedziliśmy w osiem osób i tyle też nas było w pokoju. Tanie noclegi oferują zazwyczaj hostele, które w swojej ofercie mają najtańszą opcję – łóżko w pokoju wieloosobowym. Z takiej właśnie opcji skorzystaliśmy, dzięki czemu mięliśmy cały pokój dla siebie.  Za nocleg ze śniadaniem zapłaciliśmy 11Euro.

Fragment naszego hostelowego pokoju

 Śniadania w Hiszpanii jedzone są raczej na słodko- każdy produkt był słodki. Chleb, muffiny, ciasteczka, kawa, wszystko było słodkie. Raczej dla formalności mięliśmy dwa rodzaje szynki i żółty ser.  Ale komu miałoby przeszkadzać takie słodkie rozpoczęcie dnia? Dla nas to był plus ;) To bardzo typowe dla kuchni hiszpańskiej, słodki początek- kawa i ciastko. Następnie lunch w południowych godzinach i późne kolacje.  Ceny w restauracjach są raczej wysokie, ale kiedy tylko poszukamy znajdziemy coś atrakcyjnego. Jak wszędzie, nie należy szukać w centrum, na najbardziej ruchliwych ulicach, czy przy samej plaży. Tam ceny, w barach, sklepach czy na stoiskach są bardzo wysokie. Ale kiedy tylko odejdziemy kawałek wąskimi, pięknymi uliczkami Barcelony trafimy nie tylko na niedrogie tortille (od 3euro za spory placek), ale także na dobrze znanego nam Lidla i Carrefour’a, które oferują również znane nam produkty w zbliżonych cenach. Tam warto jest robić zakupy. 

Szynka iberyjska- widywana w każdym hiszpańskim sklepie

  Hiszpania obfituje w różne gatunki wina, które są bardzo smaczne i niedrogie ( smaczne trunki otrzymamy już za 8zł), wybór piw jest niewielki, mocniejsze alkohole są już nieco droższe. Często na sklepowych półkach możemy spotkać absynt w śmiesznych kolorowych buteleczkach z trupią czaszką, czy innymi dziwnymi obrazkami.  W niewielkich sklepikach można dostać lokalne produkty, nas niezwykle cieszyły lody, które były bardzo tanie i zajadaliśmy się nimi cały weekend. Za 6-cio pak lodów płacimy niecałe euro.  Jak na studentów przystało raczej nie jadaliśmy w restauracjach, które serwują dania w cenach od 15 euro wzwyż (nawet do 60…). W marketach kupowaliśmy sobie bułki, serki i inne tego typu rzeczy, przez co wyżywienie wyniosło nas nie więcej niż w naszym kraju. W Hiszpanii jada się głównie owoce morza, warzywa czy owoce. Kuchnia jest lekka, smaczna i zdrowa.  Może nie wiemy tego bezpośrednio z tego słonecznego kraju, a z przepisów, które odwzorowujemy w naszych polskich kuchniach. Obiecujemy, że niedługo na blogu zaczną się pojawiać potrawy z krajów, w których bywamy, odwzorowane z oryginalnych, zdobywanych od mieszkańców przepisów.

Plaza de España

Jednak wracając do naszej podróży… Z lotniska dojeżdżamy autobusem miejskim i do centrum z Plaza de España dojeżdżamy metrem. Już w tym przesiadkowym miejscu mamy do czynienia z pięknymi zabytkami, z typową dla tego miasta zabudową.  Wszystko robi na nas ogromne wrażenie i już do samego końca wyjazdu nie możemy przestać się dziwić. Na każdym kroku znajdujemy coś, co nas zachwyca, zadziwia, śmieszy czy bulwersuje. Taki jest ten kraj- pełen kontrastów. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Nam podobało się wszystko, może poza cenami komunikacji miejskiej ;) Chociaż postarajmy się spojrzeć na to z innej strony, a mianowicie… Najciekawszą opcją biletową jest T-10. Jest to bilet na 10 przejazdów-metrem, autobusami, tramwajami, kolejkami. Jeden przejazd jest ważny 75minut, w ciągu których możemy się przesiadać na różne rodzaje środków transportu, ponadto jest do wykorzystania nawet przez 10 osób. Bilet pojedynczy kosztuje 2 euro, natomiast T10 to koszt 9,80euro (tak więc koszt pojedynczego biletu to 0,98€). Przeliczając na naszą walutę, koszt tego karnetu to ponad 40zł… Jednak trzeba pamiętać, ze jest to bilet bez zniżki studenckiej, czyli tzw. bilet normalny. Godzinny bilet normalny na komunikację miejską w Poznaniu kosztuje 4,40zł. Jak widzimy jest to nawet drożej niż w Barcelonie. 

Stacja metra 

Możemy już skończyć wywody dotyczące biletów i przejść do celów ich zwiedzania a więc poruszania się po centrum. Nam były one właśnie potrzebne głównie w celach transportu hostel-centrum.  W centrum natomiast poruszamy się już dreptając na własnych nogach, ponieważ wszystko, co nas interesuje znajduje się w miarę blisko siebie. Jak wcześniej wspomniałam pierwsze warte uwagi miejsce, to Plaza de España, jeden z głównych placów w Barcelonie, przy którym znajduje się przepiękne Muzeum Sztuki Katalońskiej, fontanna wzniesiona wg projektu Josepa Marii Jujola, z rzeźbami  Miquela Blaya, Wieże Weneckie, oraz Arenas de Barcelona - dawna arena walk byków, wzniesiona w 1900 w stylu mauretańskim, obecnie zaadaptowana na centrum handlowe. 

 Plaza de España, w tle widzimy dawną arenę walk byków

Przemieszczając się w głąb miasta napotykamy na co raz więcej przepięknych budowli, stykamy się z charakterystycznymi dla Hiszpanii budynkami-kamieniczkami z mnóstwem balkoników pozasłanianych barwnymi markizami i niewielkimi sklepami na parterze, zachęcającymi wystawionymi na zewnątrz towarami. Idąc wzdłuż nich docieramy do Plaça de Catalunya (Plac Kataloński), skąd najbardziej ruchliwą ulicą w mieście- Las Ramblas spieszymy gotowi na czekające na nas wrażenia. 



Pierwszy postój-Katedra Świętej Eulalii, gotycki kościół budowany w okresie XIII - XV w., w którym znajduje się siedziba archidiecezji barcelońskiej. Równie zachwycającym był gotycki kościół Santa Maria del Mar, z XIV wieku, który był wielokrotnie modyfikowany, obecnie zachwyca pięknym wnętrzem. Tak niepozorna z zewnątrz budowla zaskakuje ogromnym, przestronnym i strzelistym wnętrzem. Nam udało się trafić na koncert dziecięcej orkiestry, który zrobił na nas niesamowite wrażenie. Dźwięki instrumentów rozchodziły się po wnętrzu ze wzmocnioną siłą, wręcz przenikały będących w świątyni ludzi. Było to niezapomniane przeżycie, wzruszające, trafiające w samo sedno wrażliwości. Chciałoby się po prostu tam utkwić na kolejne godziny, słuchać i po prostu zapomnieć o wszystkim, co dzieje się poza grubymi, kamiennymi murami. 


Fasada Katedry Świętej Eulalii



Wnętrze Kościoła Santa Maria del Mar

Jednak nam trzeba było ruszać w dalszą drogę, bo przecież był to początek naszej wyprawy. Poruszając się ruchliwymi ulicami miasta natrafiliśmy na dworzec kolejowy Estacio de França, drugi co do wielkości w mieście. Następnie ruszyliśmy na plażę, gdzie po długim dniu wsłuchaliśmy się w relaksujący i kojący szum fal. Chłodny wiatr wiejący od morza wygonił nas jednak do hostelu. Wypoczęci i szczęśliwi, wyruszyliśmy sprawdzić co nowego przyniesie nam kolejny dzień. Pogoda była bardziej łaskawa i piątkowe chmury rozmyły się wraz z nadejściem południa. Pierwszym punktem naszego zwiedzania był Park Guel, z którego słynie Barcelona. Jest to duży ogród zaprojektowany przez katalońskiego architekta Antonio Gaudíego, w którym znajduje się wiele elementów architektonicznych jak  „teatr grecki” czyli taras nad pawilonem kolumnowym, opasany ławką, która widnieje na większości widokówek, oraz na której każdy obowiązkowo musiał zrobić sobie zdjęcie, my także ;)



 W parku spędziliśmy dobre dwie godziny. Jest to przepiękne i wyjątkowe miejsce. Pełne dziwnych budowli, roślinności i kolorowych papug i gołębi. A także ludzi. Na każdym kroku spotykamy przebierańców i sprzedawców, którzy oferują różne błyskotki, często uciekając przed policją, która kończy ich nielegalne działania.  Z parku dość długą, jednak przyjemną trasą możemy się dostać do rozsławionego kościoła Santa Maria- Świątynia Pokutna Świętej Rodziny – secesyjny kościół  o statusie bazyliki mniejszej, uważany za główne osiągnięcie projektanta Antoniego Gaudíego. Jest to bardzo charakterystyczna budowla ze względu na ilość stylów, według których jest budowana. Od 1882 roku jest wciąż rozbudowywana o kolejne świątynie (koszy biletu wstępu to 12€). 


 Kościół Sagrada Familia

Z tego miejsca udaliśmy się ponownie na plażę i idąc promenadą dotarliśmy do portu, o którym mówi się, że jest jednym z najpiękniejszych portów Morza Śródziemnego. Kompleks portowy (Port Vell, port przeładunkowy Barcelona Free Port i port komercyjny) jest tłumnie odwiedzanym miejscem, Zlokalizowano tutaj najwspanialsze w Europie oceanarium oraz kompleks sklepów, restauracji i kin. Ostatniego dnia zobaczyliśmy stadion Camp Nou, mimo, że nie wszyscy jesteśmy fanatykami piłki nożnej, jest to miejsce, które przyjeżdżając do Barcelony po prostu trzeba zobaczyć.


  

Najwięcej czasu spędziliśmy w dzielnicy Barri Gotic, czyli średniowiecznej dzielnicy, która należy do centrum Starego Miasta.  To miejsce magiczne, piękne i niewątpliwie romantyczne. Wąskie, długie uliczki złożone pod pnącymi się w górę zdobionymi kamienicami są idealne do tego by błądzić między nimi zapominając o upływającym czasie. Chodząc po tej dzielnicy, szczególnie wieczorem, poczujemy się jak w filmie, na chwilę cofniemy się w przeszłość. Najbardziej charakterystycznym elementem jest Carrer del Bisbe.  To nad nim rozpościera się charakterystyczne, pięknie zdobione przejście z rezydencji prezydenta Generalitat de Catalunya, do Pałacu Generalitat (Generalitat de Catalunya to rząd Katalonii w języku katalońskim). 




W niedzielę odbywały się drzwi otwarte Gran Teatre del Liceu, potocznie Liceu, czyli teatru operowego. Całkowicie za darmo mieliśmy możliwość zobaczenia wielu sal tego budynku, które są zdobione pięknymi złoceniami, kryształowymi żyrandolami, a wszystko utrzymane jest w klasycznym, bogatym stylu. Udało nam się także trafić na występ jednego z tenorów. 



Właściwie to wszystko, zdążyliśmy zobaczyć w niecały weekend. Uważamy, że idealnie zagospodarowaliśmy nasz czas, a przez to, że opracowaliśmy sobie wcześniej trasę zwiedzania zaoszczędziliśmy czasu na błądzeniu po mieście. Jedynym problemem, który napotykamy w Barcelonie to brak miejskich toalet… Może to wydawać Wam się śmieszne, że o tym wspominamy, ale kiedy cały dzień chodzimy po mieście, to prędzej czy później dopadnie nas chęć skorzystania z toalety. O ile jesteśmy blisko plaży to mamy tam porozstawiane toalety ( podobne do naszych Toi-Toi ;) ). Jeżeli jednak jest późno, czy jesteśmy dalej w centrum, warto skorzystać z możliwości i uprzejmości panów pilnujących parkingu, który bez żadnego sprzeciwu udostępnią nam wc na terenie. A trzeba przyznać, że nam niejednokrotnie uratowało to… życie ;). 



Ufff… chyba dość wyczerpująco opisaliśmy Wam naszą podróż. Mamy nadzieję, że dostarczyliśmy Wam wiele ciekawych i przydatnych informacji. Warto podkreślić, że Barcelona to nie tylko chodzenie po mieście, zwiedzanie i plażowanie. Dla zakupoholików mamy dobrą wiadomość. W Barcelonie natkniemy się na Primarka, w którym zrobiliśmy spore zakupy, za niewielką cenę ;) Dla wielbicieli nocnego życia w późnych wieczornych godzinach (po 23) rozpoczyna się maraton imprez. Wszystkie kluby otwierają się chętne na spragnionych tańca i przygód. Kilka osób z naszego wyjazdu skorzystało z tego, co oferują hiszpańskie kluby i wróciło nad ranem pod wielkim wrażeniem, tak więc polecamy. ;) Hiszpanie, to ludzie bardzo otwarci, radośni i przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców. Barcelona to miejsce, w którym łatwo się zakochać. Ma swój niepowtarzalny klimat, do którego chce się wracać… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz