czwartek, 19 grudnia 2013

Podsumowanie kosztów 10-dniowego wyjazdu na Ukrainę



Dzisiaj ostania część naszego Ukraińskiego cyklu. Chcieliśmy Wam dokładnie rozpisać nasze koszty poniesione podczas wyjazdu :)

Start – 18 września 2012


1. Nocleg w schronisku „Ślązaczek” w Katowicach: 30 zł
2. Lot Katowice – Kijów "Wizzair" 200 zł
3. Nocleg w Kijowie w „Homelike Hostel” 24 zł
4. Lot Kijów – Symferopol "Wizzair" 88 zł
5. 2 noclegi w Teodozji w „Italian Countryard” 77 zł
6. 2 noclegi w Sudaku w „Guest House Edem” 44 zł
7. Nocleg w Jałcie w hotelu „Crimea” 43 zł
8. Pociąg Symferopol – Lwów 56 zł
9. Nocleg we Lwowie w „TsisaR Bankir Hotel” 35 zł
10. Lot Lwów – Wrocław "Eurolot" 149 zł

Razem 749 zł

Plus koszty dodatkowe typu jedzenie przejazdy komunikacją,
taxi etc. +- 250 zł

Razem 1000 zł

Myślę, że to uświadamia, że taki wyjazd na prawdę nie musi być bardzo drogi. Jeśli taką imprezę organizowałoby biuro podróży z pewnością kosztowałaby ona kilkakrotnie więcej. 

Nie bójmy się przygód! :-)

niedziela, 8 grudnia 2013

The Best of Ukraine, vol.3



Drogę (do Jałty) przebyliśmy busem, w którym spotkaliśmy kilkoro polaków. To była chyba najtrudniejsza podróż-niewielkim autobusem, wypchanym po brzegi, przegrzanym, wśród kłócących się o każdy szczegół Ukrainek. Już na miejscu poszukaliśmy hotelu, który okazał się być dla nas niespodzianką. Jego nazwa, sugerowała, że będzie to miejsce, w którym obowiązują jakieś standardy. Okazało się jednak, że nawet robaki nie mają w tym miejscu żadnych zasad i gonią się wśród gości hotelu po nocnych stolikach… Był to najtańszy nocleg, więc nie mogliśmy narzekać. Szybko wyruszyliśmy do portu, który znajdował się 5min od wspomnianego miejsca noclegu. Stamtąd statkiem wybraliśmy się w rejs do Jaskółczego Gniazda i dalej po wodach morskich, by podziwiać wybrzeże z tej drugiej strony. Po powrocie do punktu wyjścia zjedliśmy posiłek, by nabrać sił na wycieczkę po mieście. 
 

 Nadmorski deptak w Jałcie
Ceny w Jałcie są dużo wyższe, czyli mniej więcej takie jak nad Bałtykiem. Po dość trudnej nocy, udaliśmy się do Symferopola. Jechaliśmy trolejbusem, który pokonuje najdłuższą na świecie trasę. 2,5 godzinna podróż kosztowała nas ok.5zł. W Symferopolu dotarliśmy na dworzec kolejowy, który jak wszystkie w tamtych rejonach, jest po prostu piękny. Z tego miejsca, w godzinach popołudniowych czekał na nas pociąg do Lwowa. Jest to najtańszy sposób przemieszczania się po Ukrainie, stworzony na kształt rosyjskiej kolei transsyberyjskiej. By podróż nie zdarła z nas skóry, ale także by dostarczyła nam niezapomnianych wrażeń wybraliśmy opcję plac karty. Jest to miejsce na kuszetce w 50 osobowym wagonie, na której spędziliśmy kolejnych 25 godzin. To doświadczenie jest jednym z milej wspominanych przez nas w czasie całej podróży. Obserwowaliśmy panujące tam zwyczaje, które były dla nas fascynujące. Prowadnik, który zbierał nasze bilety, by oddać je nam wraz z pościelą, która przysługuje każdej osobie. Tuż po starcie pasażerowie rozpakowywali swoje torby wyciągając z nich mnóstwo jedzenia i napojów. Każdy był w każdym calu przygotowany do tej długiej podróży. Nasze posiłki były skromne w porównaniu do pęt kiełbas i zakąsek współtowarzyszy, ponieważ mieliśmy tylko kilkudniowy chleb i konserwy. 


Ukraiński pociąg
Poznaliśmy tam wielu wspaniałych ludzi, z którymi wymienialiśmy poglądy dotyczące zarówno Ukrainy jak i Polski. Po całodobowej podróży trudno było się z nimi rozstawać. Dotarliśmy do Lwowa. Miasta, które wielu krajan darzy ogromnym sentymentem, w którym wychowało się wielu znakomitych polaków. Mnie ono od zawsze będzie kojarzyć się z ciepłą atmosferą, otwartością mieszkańców i chałwą. Mięliśmy bardzo niewiele czasu na jego zwiedzenie. Zdążyliśmy tylko zobaczyć  lwowska Operę, Uniwersytet Lwowski, Katedrę łacińską pw.NMP, a po spacerze starówką wybraliśmy się na targowisko, na którym zaopatrzyliśmy się w chałwę i pamiątki z wyprawy. Następnie wróciliśmy do hotelu, aby pogodzić się z wizją końca naszego pobytu w tym pięknym miejscu, a także by wypocząć przed lotem powrotnym do Polski. 


 Pożegnanie ze Lwowem i Ukrainą
Ukraina to kraj pełen tradycji, z którymi ścieramy się na każdym kroku. To także doskonała, prosta kuchnia, która towarzyszyła nam każdego dnia pobytu. Wspaniałe pierepiczki jedzone w Kijowie, czebureki kosztowane i oceniane przez nas w każdym miejscu półwyspu krymskiego, samsy, czyli małe pieczone w ceramicznych chlebach bułeczki, które jeszcze ciepłe trafiały w nasze ręce. We Lwowie jedliśmy w Puzatej Chacie, restauracji, która oferuje szereg potraw z ukraińskiego menu.  Oczywiście kosztowaliśmy takich dań jak pierogi czy barszcz ukraiński, które wszystkim kojarzą się z tym krajem. Wszystko to popijaliśmy kwasem chlebowym. Należy zaznaczyć, ze nie da się porównać go z tym, który kupujemy w Polsce w plastikowej butelce. Tradycyjny, ukraiński jest wyśmienity. Nie odmawialiśmy sobie także pysznych lokalnych win, czy piw- w rozsądnych ilościach. Nie można zapomnieć także o lodach, które na stałe włączyły się w nasze deserowe wyjazdowe menu. Również były wyśmienite. 

Przez swoją historię każde miasto ma niepowtarzalny charakter. Również w tym miejscu, zależało nam na tym jak najwięcej zobaczyć ale także poszerzyć  swoją wiedzę na temat kultury, ludzi i ich obyczajów. Prawdę powiedziawszy nie było to trudne. Ukraińcy to ludzie bardzo otwarci na Polaków, są życzliwi, pomocni i chętnie dzielą się opowieściami, a sami też wielokrotnie są złaknieni informacji o życiu przyjezdnych. Dlatego naprawdę warto odwiedzić to miejsce, by na własnej skórze przekonać się o jego niezwykłości. Na pewno będziemy tam zawsze mile widziani. 

Czas spędzony na Ukrainie miło wspominamy do dziś.
Na pewno tam wrócimy :)

Już niedługo opublikujemy dokładny kosztorys naszej wyprawy :)